piątek, 4 marca 2016

Witam! dzisiaj druga część mojej opowieści. Zapraszam do czytania.
                                               ROZDZIAŁ 2

Po ostatniej dość spokojnej nocy byłam pełna energii i chęci do życia. Cały dzień pracowałam tak, jakby się nic nie wydarzyło. Lecz moja sielanka nie trwała długo. Wreszcie nastał zimny piątkowy wieczór, niebo było ciemno granatowe a na nim świecił księżyc i mnóstwo złotych gwiazd. Usiadłam na łóżku i wzięłam w moje małe drobne rączki moją ulubioną ostatnimi czasy książkę ,,Potwory nocą”. Zaczęłam ją czytać lecz krwisto czerwone światło które rozpromieniało mój pokój było tak mocne, że podniosłam głowę i zobaczyłam na zasłonie obraz człowieka. To był znowu on… wilkor. Tym razem rozbił szybę i impetem  wpadł do pokoju a ja mając chwilkę czasu szybko poleciałam po moją fioletową bluzę z gwizdkiem od Dawa. Ledwo ją złapałam, wyciągnęłam gwizdek i gwizdnęłam dwa razy zwracając tym samym na siebie uwagę wilkora. Ten skoczył i powalił mnie na ziemię po czym zaczął mnie obwąchiwać. Swoimi przekrwionymi ślepiami patrzy się na mnie tak jakbym stanowiła dla niego niezły kąsek. Na moim brunatnym zegarku wybiła godzina 22.00 a on porwał mnie za sobą. Byłam przerażona i ze strachu zemdlałam. Dave usłyszał moje gwizdnięcia i przyleciał do mojego domu…lecz mnie tam już niebyło. Obudziłam się oszołomiona na zupełnie innej planecie otoczona przez krwiożercze wilkołaki. Za nimi paliły się pochodnie co symbolizowało że chcą mojej krwi do zaspokojenia swojego pragnienia. Ja tylko mogłam się modlić żeby jak najszybciej zjawił się Dave i zabrał mnie z tej uczty której to ja byłam głównym daniem. W końcu z prawej strony wyszedł dowódca wilkołaków, cały we krwi a jego spojrzenie powaliłoby każdego:
-Co to za apetyczna duszyczka i kto ją tu przyniósł?-zapytał z nieodpartą ochotą na mnie.
Mike skoczył między mnie a króla i rzekł:
-Ja, lecz ona jest moja…
-Bardzo dobrze młody ale skoro ją tu przyniosłeś to już ona nie należy do ciebie hahaha-opowiedział z ironicznym uśmiechem
A on odwrócił się i popatrzył mi w oczy a ja cicho powtarzałam
-Mike, Mike, Mike to ja Giny, czemu mnie nie pamiętasz?!.
Jego źrenice po tych słowach zaczęły się rozszerzać a jego krwiożercze żeby się chować. Bez żadnego zastanowienia porwał mnie z tego miejsca i zabrał na polanę pełną krokusów.
-Przepraszam że cię tak napadam i straszę ale ja nie potrafię bez ciebie żyć. Przychodzę do ciebie pod postacią wilkołaka bo inaczej nie umiem lecz za każdym razem jest to samo…Zmieniam  się w potwora żądającego krwi i zemsty.
A ja na te słowa spuściłam głowę i po chwili namysłu pocałowałam go w jego różowy policzek… a on speszony nic nie powiedział tylko zrobił się jeszcze bardziej różowy
-Przepraszam że tak zrobiłam ale urzekły mnie twoje słowa.

Jednak ta sielanka nie trwała długo bo do akcji wkroczył Dave. Ubrany w niebieską pelerynę i czarne spodnie. Gdy zobaczył mnie razem z min o mało co nie wybuchł z zazdrości o mnie. Podszedł i od pchnął go a mnie wziął za ramię i zawlókł mimo mojej woli na latający skuter i zabrał do siebie.
Dotarliśmy do jego domu a ja od razu zrobiłam mu awanturę
- Jak mogłeś przecież widziałeś że mi się nic złego nie stało!
-Przestań- powiedział obracając się tyłem do mnie i szedł w stronę drzwi
- Co? Dlaczego? Wcale nie musiałeś tego robić było mi tam dobrze!
-Powiedziałem ci przestań!
W jednej chwili ręce Dava pokryły się skrzydłami, jego zęby i pazury zaczęły rosnąć a jego fryzura zrobiła się rozwiana i paskudna.  Przeraziłam się bo myślałam że Dawe jest normalny. Wybiła północ a Dave już do końca się zmienił z wampira. Pomyślałam sobie wtedy
-ja to mam szczęście jak nie wilkołak to wampir. Dawe zamknął mnie na klucz w różowym pokoiku i kazał mi na siebie czekać. Wiedziałam że nie jest dobrze. Po godzinie czasu  wrócił i zaczął się do mnie dobierać
-o mało co nie dostałem zawału jak zobaczyłem ciebie z tą ofermą Mikiem. Tak znam go chodziliśmy razem do jednej klasy. To straszny oferma. Był coraz bardziej natrętny i coraz bardziej obleśny i paskudny. Zaczęłam krzyczeć wątpiąc na czyjąkolwiek pomoc lecz się myliłam z komat pustego domu pojawiła się zamaskowana postać owinięta czarną peleryną. Oderwał go ode mnie a mnie zabrał w kolejne dziwne miejsce. Dy dotarliśmy na miejsce on ściągnął swoją czarną przerażającą i mrożącą krew w żyłach maskę. To była bardzo dobrze znana mi osoba choć nie do końca, że aż w pewnym momencie się przeraziłam. To był…
(Ciąg dalszy nastąpi, jeżeli Ci się podobało napisz komentarz lub zostaw like)
                                                              
  * Rose.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz